Dlaczego szkolenia nie działają?

Bardzo często ludzie wybierają się na szkolenie w nadziei, że oto poznają magiczne sposoby na dręczące ich bolączki i dostaną gotowe, szybkie oraz niezawodne odpowiedzi na nurtujące ich pytania.

Niestety, to nie na tym polega.

Chcesz wiedzieć dlaczego szkolenia „nie działają” i poznać jedyny skuteczny sposób na odwrócenie tej reguły? Przeczytaj zatem ten artykuł do końca.

Pewnie sobie myślisz, że jako trener nie powinnam pisać takich rzeczy, a jedynie gorąco zachęcać wszystkich, wszędzie i w każdych okolicznościach do ciągłego rozwoju poprzez udział w szkoleniach. Tymczasem chcę uświadomić Ci kilka kluczowych spraw związanych z efektywnością szkoleń, obalić kilka mitów i pokazać sztuczki, jakie stosują co poniektórzy „koledzy po fachu. Robią to, aby wywołać w Tobie rozwojowy haj, po którym, niestety, nic konstruktywnego nie stanie się z Twoim życiem. Co najwyżej zapiszesz się na kolejne, superenergetyczne, ale merytorycznie nic nie warte szkolenie samozwańczego trenera od “sukcesów na wyciągnięcie ręki”.

Na początek opowiem Ci pewną historię

W czasie, kiedy byłam na pierwszych latach moich studiów w wymarzonym Krakowie, bardzo popularne były bezpłatne wydarzenia rozwojowe – tzw. szkolenia. Były one organizowane zazwyczaj w auli któregoś z uniwersytetów i przyciągały rzesze studentów i świeżo upieczonych absolwentów, którzy mieli dostać zastrzyk motywacji, poznać niezawodne triki na wydłużenie doby i dowiedzieć się, że będą mogli spełnić absolutnie wszystkie marzenia, jeśli tylko odpowiednio zwizualizują sobie swoje cele (uwaga, żeby nie było – bardzo doceniam i często stosuję narzędzie wizualizacji. Jest ono bardzo pomocne w wielu procesach. Pamiętaj jednak, że od siedzenia i wizualizowania sobie sukcesu finansowego przez kilka godzin dziennie nie staniesz się milionerem!).

Bardzo często szkolenia miały dobrze brzmiące nazwy, które miały gwarantować solidną dawkę merytorycznej wiedzy. Jako studentka, pasjonatka psychologii biznesu i osoba wkraczająca w świat uczenia innych ludzi, naturalnie biegałam na wszystkie tego typu wydarzenia, z jednej strony chcąc poszerzyć wiedzę i uczyć się trenerskiego fachu od profesjonalistów (jak mi się wtedy wydawało), a z drugiej dowiedzieć się, jak być wiecznie młodym, pięknym i bogatym bez wysiłku.

Schemat był zawsze taki sam – od wejścia na aulę panowała niesamowicie energetyczna atmosfera, wszyscy zbijali piątki, leciała zagrzewająca do boju muzyka. Wszelkie troski i problemy człowiek zostawiał za drzwiami – uśmiech sam pojawiał się na twarzy, a zmęczenie ulatniało się z każdą minutą spędzoną na tej sali. Kiedy wybiła godzina – zaczynał się prawdziwy show. Prowadzący opowiadali swoje dobrze skomponowane historie – zazwyczaj w duchu „od pucybuta do milionera”, pokazywali kilka sztuczek związanych z tematem szkolenia, wprowadzali uczestników w stan totalnego motywacyjnego uniesienia i przekonywali, że każdy może wszystko jeśli tylko odpowiednio mocno chce. Całość prowadziła do finału, w którym prezentowane było to „właściwe” szkolenie, podczas którego omówione i przećwiczone zostaną wszystkie sztuczki, o których była mowa przez ostatnie 1,5 godziny i dzięki którym prowadzący są właśnie w tym miejscu, w którym są. Naturalnie tylko dzisiaj i tylko dla nas – ambitnych uczestników – była wyjątkowa zniżka na to właściwe szkolenie. Pod warunkiem oczywiście, że zapisu dokonamy w tym momencie (niektórzy łaskawie przedłużali promocję do północy – absolutnie nie dłużej, żeby przypadkiem emocje nie opadły i żeby nie okazało się, że jednak tego szkolenia wcale nie potrzebujesz).  Kolejka do zapisów równała się niemalże liczbie osób będących na sali.

Intuicyjnie, nigdy nie zapisałam się na żadne z „właściwych” szkoleń. Choć muszę przyznać, że stanów takiej ekscytacji, motywacji i wiary w brak jakichkolwiek ograniczeń nie miewałam nigdy wcześniej. Do domu wracałam niesiona niemalże na skrzydłach, które w magiczny sposób wyrastały po każdym takim wydarzeniu. W głowie roiło się od genialnych pomysłów i niezawodnych planów. Nie raz ciężko mi było zasnąć od nadmiaru emocji i niepowstrzymanej chęci działania już, teraz, zaraz, natychmiast.

Następnego dnia przychodził zazwyczaj czas na podsumowania...

Za każdym razem zadawałam sobie pytanie – co wniosło to szkolenie do mojego życia? Czego nowego się na nim nauczyłam i co z tego zastosuję w praktyce?

Jakież było moje zdziwienie i rozczarowanie, gdy w 4 na 5 przypadków okazywało się, że nie nauczyłam się absolutnie niczego nowego, a całe “szkolenie” było tylko sprzedażowym show opartym na budowaniu silnych emocji i opakowywaniu totalnych oczywistości w obcobrzmiące nazwy, których cechą charakterystyczną było wyważanie otwartych drzwi.

Wtedy obiecałam sobie, że nigdy na swojej trenerskiej ścieżce nie zboczę w kierunku wyciągania od ludzi pieniędzy za budowanie w nich pięknych złudzeń. Chciałam dawać ludziom prawdziwą wartość i narzędzia, które naprawdę działają. Narzędzia, nie magiczne sztuczki bez pokrycia.

Niebezpieczne konsekwencje

Takie szkolenia, jak w przytoczonej historii, nie zadziałają nigdy i w ogóle nie powinno się ich nazywać szkoleniami. W dużej mierze na tej zasadzie są oparte wszelkiego rodzaju eventy motywacyjne (rozwojowe): samozwańczy guru rozwojowy obiecuje, że Twoje życie zmieni się o 180 stopni po szkoleniu.

No nie, nie zmieni się.

Nie zmieni się ot tak po prostu po szkoleniu. Jeśli dodatkowo ktoś przekonuje Cię,  że wszelkie ograniczenia są tylko w Twojej głowie i możesz absolutnie wszystko – to uciekaj, gdzie pieprz rośnie! Ludzka psychika jest znacznie bardziej skomplikowana niż pstryczek mogę/nie mogę lub boję się/nie boję się. Wypowiadanie takich frazesów przez osoby bez odpowiedniego przygotowania i uprawnień jest nie tylko nieskuteczne, ale wręcz może być szkodliwe! No bo skoro ograniczenia są tylko w mojej głowie i wszystkim innym się udaje, a mnie nie, i to mimo że codziennie wizualizuję sobie sukces, to znaczy, że coś jest ze mną nie tak, prawda?

Otóż nie, nie prawda.

Wszystko jest z Tobą jak najbardziej w porządku. Po prostu rozwój osobisty i sukces zawodowy wymaga pracy, wysiłku i czasu. W dodatku ta właściwa praca zaczyna się dopiero PO szkoleniu.

I tym oto sposobem dotarliśmy do drugiej przyczyny "niedziałających szkoleń"

Zdradzę Ci teraz sekret – szkolenia nie działają, dopóki nie wdrożysz wiedzy i umiejętności do własnego życia/pracy po szkoleniu. Na szkoleniu dostajesz narzędzia i uczysz się, jak ich używać, ale to czy i w jaki sposób je wykorzystasz, a co za tym idzie czy zmienisz/nie zmienisz swoje życie/pracę/karierę/relacje itp. (niepotrzebne skreślić) zależy już od Ciebie. Nie od trenera czy szkolenia – OD CIEBIE.

I tu niestety smutna wiadomość – bardzo często po szkoleniu trudno wdrożyć to, czego się uczyliśmy. Na Sali szkoleniowej jest trochę jak w laboratorium – panują sprzyjające warunki, w których możesz się spokojnie uczyć i doświadczać. A potem przychodzi życie i cóż, nie zawsze panują w nim sprzyjające warunki, więc oprócz motywacji potrzebna Ci będzie samodyscyplina i świadomość

I nie zrozum mnie źle – szkolenia, zwłaszcza te porządne merytorycznie i z dużą dawką wiedzy praktycznej, są bardzo wartościowe. I to, że możesz w odpowiednich warunkach zdobywać wiedzę, umiejętności i doświadczać jest kluczowe, by potem potrafić przenieść tę wiedzę i umiejętności do życia. Dlatego absolutnie nie zniechęcam Cię do uczestniczenia w szkoleniach – wręcz przeciwnie, uważam, że dobre i odpowiednio dobrane do Twoich oczekiwań szkolenie jest warte każdych pieniędzy i każdego czasu. Po prostu zachęcam Cię do wzięcia odpowiedzialności za siebie i do wdrażania tego, czego się nauczyłeś i co uważasz za warte wdrożenia!

Wystrzegaj się natomiast błędu, który popełnia wielu ludzi, wierzących w to, że wystarczy iść na szkolenie i wszystko samo się zmieni. Błąd polega na tym, że kiedy po jednym szkoleniu motywacja przestaje działać, niecierpliwi adepci rozwoju biegną na kolejne i jeszcze następne – a nuż, na którymś z nich znajdą czarodziejską różdżkę, która w ich przypadku zadziała? Kiedy po dziesiątym szkoleniu z zarządzania sobą w czasie okazuje się, że nie ma już innych narzędzi, systemów i aplikacji, a te, które poznali, nie działają same z siebie i nie robią wszystkiego za nich, stwierdzają, że ten cały rozwój osobisty to do bani jest…

I co teraz?

Prawda jest taka, że dobry trener pokaże Ci kilka narzędzi, tak abyś mógł wypróbować różne opcje i wybrać tę, która najbardziej odpowiada Twoim potrzebom i możliwościom. Tu za przykład zawsze podaję Kasię – uczestniczkę kilku moich szkoleń, która z każdego z nich wyniosła i zastosowała w praktyce kilka odpowiadających jej narzędzi i metod, dzięki którym potrafi robić niesamowite wystąpienia, uporządkowała rodzinne obowiązki, zapanowała nad czasem i w bardzo kreatywny sposób potrafi robić mapy myśli oraz pomagać dzieciakom w nauce. Dodam tylko, że Kasia ma czwórkę dzieci, robi doktorat i jest aktywnym trenerem Judo.

Da się?

Da się! Pamiętaj tylko, że to wymagało od niej wysiłku. I od Ciebie też będzie wymagało. Zastanów się więc, czy chcesz go ponosić. Jeśli tak, to idź na wartościowe szkolenie, przeczytaj wartościową książkę, spotkaj się z osobą, która jest ekspertem w dziedzinie, której chcesz się nauczyć, przeanalizuj case study. I wciel w życie to, czego się nauczyłeś! Odpowiedz sobie też na pytanie dlaczego to robisz. Twoje dlaczego pomoże Ci w chwilach, gdy po motywacji nie został już nawet ślad. Jeśli natomiast nie chcesz ponosić wysiłku i dobrze jest Ci tak jak jest, to też jest OK. Nic na siłę! Naprawdę, nie każdy musi odnosić spektakularne sukcesy. Tylko nie marudź po kątach, że inni mają lepiej i że innym się udało.

Nic im się nie udało! Zapracowali na to. Nieraz bardzo ciężko.

I na koniec zostawię tu tylko jeden z moich ulubionych cytatów:

„Jeśli chcesz, znajdziesz sposób. Jeśli nie chcesz, znajdziesz powód”

Wszystkiego dobrego!

Kasia Preidl

You Might Also Like