Relaks, relaksacja, techniki relaksacyjne, regeneracja...
Zewsząd dochodzą Cię słuchy o ich zbawiennym wpływie na ciało i umysł. Ktoś powiedział, że pomogą na bezsenność. Ktoś napisał, że sprzyjają koncentracji. Ktoś inny przekonywał, że są niezbędne do zwiększenia efektywności.
Robisz więc krótki rachunek sumienia – wakacji dawno nie było, ze spaniem nie najlepiej, bo masz tyle na głowie, że na nocny wypoczynek nie zostaje Ci wiele czasu, szef ciągle wymaga nowych pomysłów i inicjatyw, a Tobie coraz trudniej się skupić, więc postanawiasz zrelaksować się za wszystkie czasy! I nadrobić ten ogromny deficyt, który rozmiarami powoli zaczyna przypominać czarną dziurę.
W poniedziałek biegniesz więc na jogę, bo jakoś dobrze trzeba rozpocząć ten tydzień. We wtorek postanawiasz iść na koncert gongów i mis tybetańskich. Ich wibracje nawet komponują się z nieustająco wibrującym telefonem w Twojej kieszeni, ale koncert mógłby się już skończyć, bo musisz odebrać ten piekielny telefon… W środę przyszedł czas na ćwiczenia oddechowe (tylko gdzie jest ta przepona, do licha?!). W czwartek ściągasz playlistę z Mozartem, choć muzyka klasyczna nigdy nie należała do Twoich ulubionych. Ale najlepsze zostawiasz sobie na koniec – w piątek przyszedł czas na medytację. W końcu trzeba się porządnie wyciszyć po całym trudnym tygodniu. Próbujesz więc przez godzinę wysiedzieć w idealnie wyprostowanej pozycji (tak to wygląda na filmach przecież). I nie, ta mucha która lata po pokoju wcale nie doprowadza Cię do szału, a zapach kadzidełek jakby się trochę bardziej postarać, to nawet przyjemny jest. Aż w końcu po tygodniu na głębokiej wodzie relaksacji na samą myśl o relaksie dostajesz gęsiej skórki i myślisz sobie z pełnym przekonaniem „NIGDY WIĘCEJ”.
Ok, przedstawiona powyżej wizja jest może nieco naciągania i dość zabawna, ale przyznasz, że w każdej takiej historii jest ziarnko prawdy? 😉
Tak czy inaczej, jeśli medytacja nie jest Twoją ulubioną formą spędzania wolnego czasu, a słowo relaksacja wywołuje u Ciebie skojarzenia z marnowaniem czasu na jakieś dziwne rytuały, to koniecznie przeczytaj ten artykuł – dowiesz się, jak się relaksować, żeby nie zwariować.
Relaks pasywny
Po pierwsze musisz wiedzieć, że nie każda forma relaksu wiąże się z koniecznością stosowania technik relaksacyjnych. Na co dzień zapewne wykorzystujesz, a przynajmniej taką mam nadzieję (!), relaks pasywny, czyli wszelkie czynności, dzięki którym możesz na chwilę oderwać myśli od problemów dnia codziennego, zregenerować siły i sprawić sobie przyjemność.
Przykład? Czytanie książek, gry planszowe, spotkania z przyjaciółmi, spacery, malowanie i rysowanie, taniec, ćwiczenia itp. To bardzo ważne, żeby mieć w kalendarzu zarezerwowany czas na takie aktywności. Jeśli jednak:
– relaks pasywny jest niewystarczający i potrzebujesz czegoś więcej,
– potrzebujesz obniżyć napięcie w ciele i głowie,
– potrzebujesz skupienia i równowagi emocjonalnej,
– chcesz zwiększyć samoświadomość i pracować nad uważnością,
to techniki relaksacyjne są dla Ciebie odpowiednim narzędziem. Pamiętaj jednak, by wprowadzać je z głową i małymi krokami!
Zanim zaczniesz...
Jeśli nigdy nie próbowałaś/eś medytacji, to zacznij od 5 minut. A jeśli masz za sobą doświadczenia z medytacją i wiesz, że to nie będzie Twoja ulubiona technika, to nic na siłę! W żadnym wypadku nie możesz się zmuszać do technik relaksacyjnych. Pamiętaj również, że wprowadzanie ciała i umysłu w stan relaksacji wymaga treningu, więc nie zniechęcaj się, kiedy na początku będzie Ci trudno przerwać gonitwę myśli, wyciszyć się czy skoncentrować. Z czasem będzie lepiej. Na początku spróbuj różnych technik i wybierz te, które najbardziej odpowiadają Twoim potrzebom.
O czym jeszcze warto pamiętać?
– Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz otwartość na zmiany. Tak wiem, żyjemy w czasach, w których efekty mają być natychmiast – najlepiej zanim jeszcze skończysz wypowiadać słowo relaksacja. Niestety (w sumie to na szczęście, bo relaksujesz się właśnie po to, żeby nieco zwolnić!) w relaksacji tak to nie działa. Na efekty trzeba poczekać i zapracować. A im większy stres i napięcie odczuwasz, tym ten czas może się wydłużać. I musisz to wiedzieć od początku. Zaakceptuj, że tak to działa i nie zniechęcaj się. Niech to będzie Twoja pierwsza lekcja uważności.
– Odpowiednie warunki. W dusznym pomieszczeniu i z głośnymi domownikami za ścianą może być niezwykle trudno o dobry relaks. Po co więc utrudniać sobie życie? Przed treningiem relaksacji przewietrz pokój i wybierz takie pory, w których nikt nie będzie Ci przeszkadzał lub, o ile to możliwe, zaproś domowników do wspólnej relaksacji. Możesz też zapowiedzieć, że przez najbliższe pół godziny jesteś „poza zasięgiem”. Koniecznie wycisz telefon, bo nic tak skutecznie nie wybija z relaksacji, jak jego dźwięki.
– Zwolnienie pamięci podręcznej mózgu. Jeśli jesteś akurat w trybie poszukiwania rozwiązań i Twoja głowa aż kipi od gonitwy myśli lub targają Tobą silne emocje np. po trudnej rozmowie z szefem, spróbuj przed treningiem relaksacji przelać te myśli i emocje na papier. A jeśli wiesz, że trudno będzie Ci się wyciszyć, bo z tyłu głowy masz zadanie, które musisz wykonać, to w pierwszej kolejności zajmij się tym zadaniem. Tak, żeby nie zaprzątało Ci myśli i nie powodowało, o zgrozo, stresu podczas relaksacji.
– Zupełnie przyziemne, ale nie mniej ważne. Zadbaj o to, by nie być głodnym, przejedzonym, czy spragnionym. Warto też odwiedzić toaletę przed. No i na litość boską, zmień nagranie, jeśli ta muzyka/dźwięki/głos powodują u Ciebie pobudzenie instynktów morderczych!
A co z relaksacją dla niecierpliwych?
Jeśli kochasz być ciągle w ruchu i wizja leżenie, czy siedzenia w jednym miejscu przez dłuższy czas napawa Cię przerażeniem i niechęcią, to nic straconego! Wybierz te techniki, które można praktykować w ruchu – np. spacer połączony z treningiem uważności lub ćwiczeniami oddechowymi. Natomiast, jeśli chcesz spróbować swoich sił w leżeniu i się nie zirytować przy okazji, to też jest na to sposób! Przed sesją relaksacyjną zafunduj sobie porządne wybieganie, posprzątaj w domu, idź na rower, zatańcz do ulubionej muzyki – generalnie spożytkuj energię na jakąś aktywność fizyczną/ruchową. Zasada jest prosta – nie zaczynaj relaksacji, kiedy czujesz, że energia Cię wprost roznosi.